Rozdział VI

ABDON

Micki i Fell popatrzeli na siebie. Staliśmy w przedpokoju Gabrieli. Jej mama raz patrzała na nas, a raz na nich.
- Jenny twierdzi, że to jej podopieczni są spadkobiercami Mei i Izaka. Chce ich posłać na wyprawę przez wymiary w poszukiwaniu miecza i klepsydry. Tylko, że bez inicjacji, którą wy właśnie przeszliście nie będą mogli wyruszyć.- wyjaśnił Fell.
- A po za tym. Oni nie odbyli tak na prawdę jeszcze żadnej lekcji. Jak na razie wy jesteście pierwsi.- dodał Micki.
- Daniel chce obejrzeć wszystkich nowych fantazystów, a potem rozstrzygnie kto wyruszy.- westchnął ciężko Fell.
- Jak dla nas wszyscy jesteście niewystarczająco przygotowani.- powiedział Micki.
- Posłać was teraz to tak jak kazać startować w biegach osobie z połamanymi nogami.- pokręcił głową Fell.
- Dlaczego nie wyruszy, któryś z was?- spytała nagle Gabriela.- To znaczy was doświadczonych fantazystów.
- Właśnie tu tkwi problem.- westchną Micki.- Nasze pokolenie zostało przeklęte przez cztery siostry Elementa, co znaczy żywioły. Aer, Ignis, Terra, Aqua. Kiedyś myśleli, że znaleźli spadkobierców dziedzictwa Mei i Izaka, ale mylili się. Cztery siostry rozzłoszczone tym, że wkroczyli do ich wymiaru rzuciły klątwę. Od tamtej pory nie możemy przeskakiwać do innych wymiarów.- wyjaśnił krótko Micki.
Naprawdę nadawał się na nauczyciela historii.
- Wybaczcie, że tak krótkie wyjaśnienie, ale musimy jechać.- wtrącił Fell.
Ruszyliśmy za Mickiem i Fellem do ich czerwonego alfa romeo. Fell odpalił silnik i z piskiem opon ruszyliśmy ulicą w stronę akademika. Po parunastu minutach dojechaliśmy do ogromnej, trochę zapuszczonej posiadłości na przedmieściach. Przez te wszystkie lata myślałem, że ten budynek jest opuszczony. Wysiedliśmy z auta. Micki i Fell poszli przodem, a my tuż za nimi. Przed wejściem do rezydencji stała dwójka uczniów ubrana w mundurki. Koło nich stała niewiele wyższa ode mnie kobieta. Kiedy się zbliżyliśmy zmierzyła nas zimnym wzrokiem.
- Te dzieci mają wyruszyć na misję?- parsknęła.
- W przeciwieństwie do twoich uczniów odbyli już pierwszą i najważniejszą lekcję oraz inicjację.- powiedział Micki mijając ją i przepuszczając nas przodem.
Fell poprowadził nas dalej przez główny hol. Idąc nim miało się wrażenie, że ma kilometry, a nie tylko metry. Szliśmy wszyscy w milczeniu. Fell prowadził, a Miki szedł tuż za nami. Czułem się trochę dziwnie. Wszędzie panowała głucha cisza. Było tylko słychać echo naszych kroków. Miałem wrażenie, że idziemy już co najmniej półgodziny Nagle Fell zatrzymał się przy jednych z drzwi po prawej. Na korytarzu panował półmrok ponieważ jedynym źródłem światła były lampy powieszone kilka metrów nad ziemią. Fell zapukał lekko w drzwi i natychmiast usłyszeliśmy odpowiedź.
- Prozę!- głos był poważny, ale miły. Kiedy weszliśmy do środka moim oczom ukazał się nie za wysoki, ale też nie za niski mężczyzna ubrany w garnitur. Kiedy podniósł na nas wzrok myślałem, że mi oczy wypadną z orbit.
- Wujek?!- zawołałem.- Co ty tu...? Nie no ja nie wierzę!- ominąłem Fella i podszedłem do biurka. Wujek również wydawał się zaskoczony.
- Myślałem... Wy jak przyszliście... Myślałem, że naprawdę masz kłopoty. W życiu bym nie pomyślał, że jesteś fantazystą, w końcu żadne z twoich rodziców nim nie było.- wujek podszedł do mnie i uśmiechnął się.- przynajmniej już wiem, że nie wpakowałeś się w jeszcze większe kłopoty.
- To oni są naprawdę w FBI?- spytałem patrząc na Fella i Mikiego.
- Jakiś zawód trzeba mieć.- westchną Fell.
- Choć ja osobiście wolałbym być nauczycielem.- powiedział z naburmuszoną miną Miki. Ta cała sytuacja przypominała mi jakąś nieudaną komedię.
- Niestety tu też musisz się pilnować.- powiedział wujek.- Bob też jest fantazystą i prawdopodobnie zostanie przydzielony do waszej drużyny.- wujek potarł skroń.
- Nie Daniel, on nie jest fantazystą.- zaprzeczył Fell.- Jego ojciec mu to wmawia, ale tak nie jest. Jak mam go szkolić na fanazystę skoro nim nie jest?!
- Fell nie możemy tego ignorować.- powiedział wujek. Był jak zawsze opanowany.
- To przydziel go do Jenny. Jej uczniowie i tak nie robią postępów! A ta dwójka?!- wskazał na mnie i na Gabrielę.- Oni już mają pierwszy przeskok za sobą. Możemy przejść z materiałem nauczania dalej. Zacząć drugi poziom.
- Wiem Fell, ale nic na to nie poradzę. Jeśli się nie podporządkujemy ten człowiek zamknie ośrodek jak zwykły kult. Tak to przedstawi policji i innym, a wtedy to będzie koniec.- głos wujka był zrezygnowany. Naprawdę nie mógł nic zrobić.
- Czy przypadkiem to, że jest się fantazystą nie ujawnia się najpóźniej tydzień po skończeniu szesnastu lat?- spytałem nie pewnie.
- Tak, cieszę się, że coś pamiętasz z mojej lekcji.- uśmiechnął się Miki.- Jeśli nie uaktywni się tydzień po to już nigdy tego nie zrobi ponieważ nad DNA i komórkami fantazystów zwycięża ludzka część. Co najwyżej w takim wypadku można być silniejszym czy szybszym od ludzi, ale i to z czasem zanika.- wyjaśnił Miki. Z każdym jego wykładem szanowałem go co raz bardziej jako nauczyciela.
- Tylko, że bob miał urodziny już trzy tygodnie temu. Długo się chwalił imprezą. Chyba przez resztę wakacji i przez pierwszy dzień w szkole. Z resztą całe miasto wiedziało.- powiedziałem, a wujek i Fell wymienili znaczące spojrzenia.
- Jego ojciec i tak mi nie da z tym spokoju.- powiedział wujek.
- Zrób test sprawdzający dal wszystkich nowicjuszy.- wtrąciła się Gabriela, która od samego początku się nie odzywała. Wujek zamyslił się przez chwilę.
- To nie będzie zły pomysł. Przy okazji rozstrzygniemy kto wyruszy w podróż po wymiarach. Co będzie już nie długo w czasie pierwszej pełni.- powiedział wujek.
Wszyscy spojrzeli na mnie i na Gabrielę. Ta sytuacja zaczynała się robić niebezpieczna. Ten kto zostanie wybrany będzie szkolony już na najwyższym poziomie, a potem zostanie wysłany w podróż przez wymiary.
- Przed testem jeszcze stawimy wszystkich przed wyrocznią. Musimy poznać pary.- oznajmił wujek.
- Jak dla mnie to Abdon i Gabriela powinni zostać parą i wyruszyć w podróż.- powiedział Miki z usmiechem, a Gabriela znów zalała się rumieńcem.
- Dlaczego myślicie, że powinniśmy zostać parą?- spytałem.
- Bo oboje jesteście spadkobiercami pierwszych, a oni również byli parą tylko, że Mei sama wtedy była wyrocznią.- wyjaśnił Miki.
- Ja przecież...- zacząłem, ale Fell mi przerwał.
- Masz swoją moc. Zmieniasz pogodę względem swoich uczuć. Zauważyliśmy to kiedy zniknęliście w innym wymiarze. Pogoda zmieniała się trzy razy. Za pierwszysm razem wasza moc nie działała w innym wymiarze dlatego wy nic nie zauważyliście.- wyjaśnił.
- Dobra. Czas się zbierać.- powiedział wujek.- Zbliża się północ.
- No tak, a ja jutro do szkoły. Czemu ludzie chcieli się kształcić?- przewróciłem oczami, a wujek roześmiał się i poklepał po ramieniu.
- Chodź odwiozę cię do domu. Może twój tata się mniej wścieknie.

Rozdział V

ABDON

Wpadłem szybko do domu. Właśnie skończyłem zajęcia z Fellem, który na własne życzenie wypisał się ze szpitala. Miałem właśnie wbiec na górę, kiedy usłyszałem, że ktoś mnie woła. Cofnąłem się i zajrzałem do kuchni. Na krześle siedział tata.
- Wołałeś mnie?- spytałem niepewnie.
- Tak. Gdzie byłeś.- spytał spokojnie.
- W szkole.- nie bardzo wiedziałem o co chodzi.
- Zajęcia skończyły się już dawno. Jakieś trzy godziny temu.- spojrzał na mnie surowo.
Tata był już siwym człowiekiem, ale wcale nie był stary. Miał dopiero trzydzieści parę lat i był mniej więcej tej samej budowy co wujek. Jego niebieskie oczy patrzały na mnie poważnie.
- Byłem na dodatkowych zajęciach.
- Wyszedłeś ze szkoły bardzo wcześnie, jakim cudem byłeś na dodatkowych zajęciach.- spytała wiercąc we mnie dziurę wzrokiem jakby to pozwoliło mu poznać prawdę.
- Byłem u Fila i Micki' ego. Mam tam dodatkowe zajęcia z historii, matematyki, biologi, geografii i wychowania fizycznego żebym mógł startować w biegach.- i żebym mógł dalej uczyć się w tej szkole. Pomyślałem, ale nie powiedziałem tego na głos. Nie wspomniałem jeszcze o fizyce bo z tego przedmiotu jestem dobry.
- Masz jakieś kłopoty w szkole?- spytał jakby czytając w moich myślach.
- Nie, już nie mam. Przynajmniej od dzisiaj.- powiedziałem niepewnie.
Do czego zmierzał pytając o to? Czyżby Dylan mu powiedział?
- Na pewno?- spytał i w tej samej chwili zaczął brzęczeć mój telefon.
- Tak, na pewno. Przepraszam na chwilę.- wyciągnąłem telefon i wyszedłem do przedpokoju.- Tak, słucham?- spytałem półgłosem.
- Cześć.- usłyszałem cichy, piskliwy głos.
- Gabriela?- spytałem zaskoczony.
- Tak, to ja.- powiedziała podciągając nosem.
- Co się stało?- spytałem lekko zdenerwowany.
- Nic. Po prostu muszę odwołać nasze spotkanie.- powiedziała lekko szlochając.
- Gabriela płaczesz. Co się stało?- spytałem przeczesując nerwowo włosy palcami.
- Na prawdę nic. Przepraszam, ale muszę już kończyć.- wyszlochała.
- Nie próbuj...!- zawołałem, ale się rozłączyła.- ... się rozłączać.- skończyłem już sam do siebie.
- Co się stało?- spytał tata unosząc brew. Oparł się o futrynę drzwi i patrzał na mnie z prawie niewidocznym zadowoleniem, które wynikało z tego, że ktoś do mnie dzwonił i na dodatek to była dziewczyna.
- Nie wiem.- przeczesałem włosy palcami.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Mogłem do niej jechać i dowiedzieć co się stało, ale czy nie będzie na mnie zła? Jadę. Muszę się dowiedzieć co się stało. Wziąłem kurtkę z wieszaka i wyszedłem bez słowa z domu. Chyba czas znów wziąć motor. Podniosłem drzwi garażu w górę po czym wyprowadziłem motor. Poszukałem kluczy w kieszeni kurtki. Zapiąłem ją i spojrzałem w niebo. Było zachmurzone i zaczął wiać lekki wiatr. Temperatura na pewno spadła o kilka stopni. Włożyłem kask na głowę i odpaliłem silnik. Wciąż nie byłem pewien czy powinienem jechać. Nie. Muszę jechać, muszę się dowiedzieć co się stało. Nie mogę ta siedzieć bezczynnie. Ruszyłem z podjazdu. W tym mieście o tej porze na ulicach goszczą pustki. To miasto nazwane przeze mnie pieszczotliwie "Dziurą" było nie wielkie i też nie wiele się w nim działo co było denerwujące. Miało trzy szkoły i tyle samo placówek kształcących młodzież. Każda była umieszczona w kątach miasta. Co ciekawe miasto miało mniej więcej kształt trójkąta. Ja właśnie jechałem w górny kąt tego miasta z lewego kąta w którym akurat mieszkam. Z chwili na chwilę co raz bardziej zastanawiało mnie i martwiło, dlaczego płakała. W głowie cały czas słyszałem jej piskliwy głos. Zatrzymałem się na światłach. Ze sklepu na rogu wyszedł wujek Daniel. Trzymał niewielką torbę zakupów i zmierzał w stronę auta. Kiedy zaświeciło zielone światło ruszyłem szybko ulicą tak żeby mnie nie zauważył. Niedługo potem znalazłem się na ulicy przy której mieszkała Gabriela. Szukałem domu z numerem 59. Jechałem powoli i mijałem 83, 82, 81. Szukałem dalej. 71, 70, 69. Zwolniłem jeszcze bardziej, mijałem już 62, 61, 60. Zatrzymałem się. Jest 59. Na jej podjeździe stał ciemno granatowy Opel Vectra. Mama Gabrieli siedziała na schodach pod domem. Zsiadłem z motoru i postawiłem go obok auta. Kiedy zbliżałem się do schodów gdzie siedziała kobieta ona podbiegła do mnie.
- Abdon, lepiej żeby on cię nie zobaczył.- powiedziała cała zapłakana.
- Kto?- spytałem lekko zaskoczony.
- Jej brat. Jest pijany i chyba naćpany. Wyrzucił mnie z domu i pozamykał wszystko na klucz, a okna pozasłaniał. Lepiej żeby sie bardziej nie zdenerwował bo może stać się coś złego.- mówiła bardzo szybko.
- Gdzie Gabriela?- spytałem, nie zwracając większej uwagi na to co powiedziała. Zaczynałem się co raz bardziej martwić o nią.
- W środku. Nie pozwolił jej wyjść.- powiedziała spoglądając na drzwi.
Bez chwili namysłu ruszyłem do wejścia.
- Abdon to zły pomysł...
- Odkupię pani drzwi.- powiedziałem tylko i wymierzyłem w nie solidnym kopniakiem. Drzwi upadły na podłogę z hukiem. Z pomieszczenia po prawej wybiegł średniego wzrostu ciemny brunet. Na jego twarzy malowała się furia. Ruszył na mnie i zrobił zamach żeby wymierzyć mi cios z pięści w twarz, ale zrobiłem szybki unik. Złapałem go za ramię i pociągnąłem za siebie, kiedy przekroczył próg zepchnąłem go z niewielkich schodów.
- Gabriela?!- zawołałem wchodząc już po schodach.
Nie mogłem tracić czasu na stanie na dole i czekanie na kolejny cios chłopaka. Dziewczyna wybiegła z jednego z pokoi na pietrze.
- Abdon, co ty tu... Uważaj!- zawołała. Po schodach wchodził właśnie rozjuszony chłopak.
- Cholera.- syknąłem i ruszyłem biegiem do Gabrieli.
Poczułem ogromny przypływ mocy. Nie fizycznej. Miałem wrażenie, że jestem rwącym potokiem. Wszystko we mnie drżało. Gabriela najwyraźniej też to poczuła bo spojrzała na mnie zaskoczona. W domu zgasło światło, a chmury na zewnątrz ściemniały. Na korytarzu zaczął wiać wiatr i z sekundy na sekundę stawał się co raz mocniejszy. Chłopak, który jeszcze chwilę temu nas gonił teraz patrzał na nas jak wryty. Wokół mnie i Gabrieli unosiła się lekka fioletowa mgła, która co chwilę błyskała energią fioletowego światła. Wyglądało to mniej więcej jak dym papierosowy, który skrzy się. Jakaś intuicja podpowiadała mi, że mam wziąć rozbieg w stronę schodów. Gabriela jakby czytała mi w myślach. Oboje zaczęliśmy biec w stronę schodów. Ominęliśmy chłopaka stojącego na naszej drodze i wybiliśmy się jak do skoku w dal z ostatniego stopnia schodów. Wtedy wszystko jakby pogrążyło się w ciemności i zniknęło. Była tylko widać fioletowe błyski z mgły, która nas otaczała. Po chwili wylądowaliśmy w wodzie. Kiedy wreszcie udało mi się wypłynąć na powierzchnię zobaczyłem, że znaleźliśmy się w jeziorze na środku ogromnych zielonych pól. Dookoła nie było widać nic prócz zielonych pagórków.
- Gdzie my jesteśmy?- usłyszałem za sobą głos Gabrieli.
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że przeskoczyliśmy do nowego wymiaru.- rozejrzałem się dookoła, ale nie widziałem nic prócz pagórków porośniętych nienaruszoną zielona trawą. Nigdzie nie było żadnej drogi.
- Sami to stworzyliśmy?- spytała podpływając do mnie.
- Nie wiem. I pytanie jak wrócić.- spojrzałem na Gabrielę.
- Po jakimś czasie chyba przeskoczymy s powrotem, ale tak jest tylko za pierwszym razem. Odbyłeś już kiedyś przeskok do innego wymiaru?
- Nie, ta ty?
- Też nie. Czyli powinniśmy wrócić.- Gabriela zaczęła płynąć do brzegu.
Rozejrzałem się jeszcze raz i powoli popłynąłem za nią. Byliśmy cali przemoczeni. Gabriela wykręciła wodę z włosów, a ja opadłem na trawę. Podłożyłem ręce pod głowę i czekałem aż promienie słońca ogrzeją moją skórę. W zasadzie mogłem ściągnąć mokrą koszulkę, ale w razie przeskoku zostawiłbym ją tu, a nie chciałem wracać do domu przez miasto bez bluzki. Gabriela położyła się koło mnie.
- O czym teraz myślisz?- usłyszałem cichy głos.
- O wszystkim i o niczym- odpowiedziałem wzruszając ramionami.- Dlaczego od razu nie powiedziałaś mi co się stało?- obróciłem głowę w jej stronę żeby na nią spojrzeć. Dziewczyna patrzała w niebo. Milczała przez dłu8ższą chwilę.
- Sama nie wiem.- Przyznała w końcu.- Po części nie chciałam, żebyś to wszystko widział, po za tym chyba uznałam, że sama dam radę.
- Przecież on mógł ci zrobić krzywdę i nawet nikt by nie wezwał pomocy.- powiedziałem trochę głośniej.
- Dałabym jakoś radę.- wzruszyła ramionami.- A ty dlaczego przyjechałeś, chociaż ci w pewnym sensie zabroniłam?- tym razem to Gabriela odwróciła głowę w moją stronę.
- Martwiłem się, że stało się coś poważnego.- odparłem zgodnie z prawdą.
Na rozmowie mijały godziny, a słońce chyliło się już ku zachodowi. Wokół zbierała się mgła, a wiatr ucichł. Nagle poczułem mrowienie w żołądku, które powoli rozchodziło się po całym ciele. Zerwaliśmy się z Gabrielą na równe nogi.
- Myślisz, że to tak wygląda powrót do domu?- spytałem niepewnie.
- Chyba tak. Rodzice nie opisali mi dokładnie jak to przebiega.- oboje wyciągnęliśmy ręce przed siebie, kiedy poczuliśmy w nich mrowienie. Nasze ręce jak i ciało powoli znikały, dematerializowały się.
- To do zobaczenia w domu.- powiedziałem z uśmiechem i zamknąłem oczy.
- Tak, do zobaczenia w domu.- usłyszałem powoli gasnący głos.
Chwilę potem słyszałem już głośną rozmowę. Dwa znajome głosy. To był Feel i Micki. Otwarłem oczy. Przede mną stała Gabriela. Znaleźliśmy się u dołu schodów. Na zewnątrz stał Micki, a Feel chodził w tę i s powrotem.
- Jesteście nareszcie!- zawołał Micki i podbiegł do nas, a za nim Feel. W tym momencie skojarzyli mi się jako rodzice martwiący się o swoje dzieci, które wracają nad ranem z imprezy.
- Nic wam nie jest?- spytał Feel patrząc to na mnie to na Gabrielę.
- Nie, mnie nie.- odpowiedziałem, a Gabriela tylko pokręciła głową.
- Jesteście cali przemoczeni.- zauważył Micki.
- No tak, wylądowaliśmy w jeziorze.- wyjaśniłem.
- Musimy was zabrać do akademika.- powiedział Feel.- Nasz szef Daniel chce was zobaczyć.
- Dlaczego akurat teraz?- spytałem lekko zaskoczony.

Rozdzuiał IV

Gabriela

Weszłam do domu i szybkim krokiem przemierzyłam schody na górę. Już szłam do swojego pokoju, kiedy usłyszałam głos mamy z kuchni.
- Gabi, to ty?.- zawołała.
- Tak mamo. Jestem zmęczona i idę się położyć.- zawołałam udając, że ziewam, żeby uniknąć jej pytań.
- Byli dzisiaj opiekunowie? Bo wróciłaś bardzo późno.- spytała i usłyszałam w jej głosie zastanowienie. Pewnie chciała iść do mnie i powypytywać o wszystko, ale nie chciała naciskać.
- Tak, jutro idę na pierwszą lekcję.- powiedziałam naciskając już klamkę od drzwi mojego pokoju.
- Aha.- usłyszałam po czym szybko weszłam do środka i zrzuciłam torbę. Po drodze do łóżka zaczęłam ściągać trampki, które zapomniałam zmienić na glany. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Abdon. Pomyślałam. uśmiechnęłam się na wspomnienie tych czarnych oczu patrzących z troską. Czy on pomyślał to samo? Myśli teraz o mnie? Co teraz robi?

***
ABDON
Wszedłem do domu. Taty nie było więc pewnie został dłużej w warsztacie. Już miałem iść na górę kiedy usłyszałem brzęk filiżanki uderzającej o spodek. Ktoś siedział w kuchni. Było ciemno i nie potrafiłem zgadnąć kto to jest.
- Byłeś na przesłuchaniu?- usłyszałem łagodny głos wujka. Stanąłem w progu kuchni.
- Tak, to nic ważnego.- zaświeciłem światło i podszedłem do stołu gdzie siedział wujek.
- I o co chodziło?- spytał.
- Na razie nie mogę jeszcze powiedzieć, ale to tym razem nie ja coś zrobiłem.- zaśmiałem się siadając przy stole.
Wujek zaśmiał się głośno i wyciągnął z kieszeni telefon, który zaczął brzęczeć.
- Przepraszam cię na chwilę.- powiedział i wstał od stołu. Wyszedł do przedpokoju i usłyszałem tylko "halo".

***
GABRIELA

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z łózka i uchyliłam drzwi do pokoju żeby zobaczyć kto przyszedł. Nagle usłyszałam lekko zaskoczony głos mamy.
- Gabrielo!- zawołała, a ja wyszłam z pokoju. Powoli ruszyłam na dół. Kiedy zeszłam ze schodów zobaczyłam pod drzwiami Mickiego ze łzami w oczach.
- Micki?- spytałam nie pewnie.
- Możemy rozmawiać?- przeczesał nerwowo włosy palcami.
- Oczywiście. Chodź do mnie do pokoju.- wskazałam na schody prowadzące na górę.
Micki niepewnie ruszył za mną do mojego pokoju.

***
ABDON

Wujek Dylan wrócił do stołu i dopił jednym łykiem kawę.
- Wybacz, ale muszę jechać. Ojciec Boba ma jakiś plan zmiany systemu w szkole.- westchnął ciężko.
- Dobrze, rozumiem.- uśmiechnąłem się współczująco.
Dylan popatrzał na mnie poważnie.
- To może bardzo źle znaczyć dla ciebie.
- Wiem o tym.
- Nie chcę cie wyrzucać ze szkoły.- powiedział patrząc na mnie z troską.
- Jeśli będzie trzeba to zrób to. Ja sobie dam radę, a lepiej żebyś nie stracił posady.
- Co ty wygadujesz?- wujek popatrzał na mnie niedowierzająco.
- Dam radę, a jak ty stracisz posadę to i tak mnie wyrzucą, a tak to może będziesz mógł mi jakoś pomóc.
- Don...- zaczął, ale znów zabrzęczał telefon. Dylan westchnął.
- Jedź, jutro zjemy razem lunch.
- Dobrze. Do zobaczenia.- wujek schował telefon i wziął marynarkę.
- Cześć.- odprowadziłem go do drzwi i zamknąłem je za nim.
Ruszyłem na górę do pokoju. Otwarłem drzwi, a do środka wlało się światło z korytarza. W pokoju było ciemno. Zasłony były pozaciągane, a ciemnofioletowe ściany dawały wrażenie jakby za drzwiami znajdowała się próżnia. Zgasiłem światło na korytarzu i idąc w kompletnych ciemnościach rzuciłem plecak pod ścianę i powlokłem się do łózka.

***
GABRIELA

Weszliśmy do mojego pokoju. Micki ledwo powstrzymywał się od wybuchu płaczu.
- Siadaj gdzie chcesz.- powiedziałam i usiadłam na łóżku po turecku.- Co się stało?
- Fell...- zaczął i znów się rozpłakał.- ... On zasłabł.
- Coś mu się stało?
- Zabrała go karetka pogotowia.- wydusił z siebie.- A ja nie mogłem z nim jechać.- Micki płakał co raz bardziej.
Objęłam go niepewnie, a on przytulił się mocno. Co miałam zrobić żeby go uspokoić? Nie mogę mu powiedzieć, że wszystko z nim dobrze bo tego nie wiem.
- Micki przepraszam cię na chwilkę, muszę gdzieś zadzwonić.
- Dobrze. Masz może jakieś chusteczki?- spytał nie podnosząc wzroku.
- Tak, tak. Już ci daje.- podeszłam do biurka po chusteczki i podałam mu je po czym wyszłam z pokoju.
Zbiegłam na dół do telefonu. Zatrzymałam się w przedpokoju i zastanowiłam. Przecież nie mam jego numeru i nawet nie znam nazwiska. Ale może mama będzie coś wiedzieć, często mieszka blisko ulicy przy której mieszka Abdon.
- Mamo?- zapytałam nie pewnie zerkając do kuchni.
- Tak kochanie?- spytała nawet nie odwracając się do mnie. Szatkowała właśnie jakieś warzywa na kolację.
- Nie dawno sprzedawałaś dom trzy ulice dalej. Nie znasz może chłopaka o imieniu Abdon?- spytałam powoli.
- Tak się składa, że znam.- mama zaśmiała się- Takiego imienia nie ma nikt w okolicy. I znam jego wujka.- oznajmiła wesoło. Nie bardzo chciałam wiedzieć co ja łączy z wujkiem Abdona.
- A masz może numer do niego?- spytałam, a mama przerwała krojenie warzyw i spojrzała na mnie.
- Abdon nie jest zbyt dobrym chłopcem.- powiedziała powoli.
- Mamo! Potrzebuję do niego tylko zadzwonić.
- Zadzwoń do jego wujka. Numer znajdziesz w mojej komórce pod nazwą Dylan.- westchnęła mama i wskazała na telefon leżący na blacie stołu.
Wzięłam numer i wyszukałam w nim numer do wujka Abdona. Niepewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę i wyszłam do przedpokoju.
- Caroline nie mogę teraz rozmawiać.- usłyszałam w słuchawce.
- Dobry Wieczór, tu córka Caroline, Gabriela.
- Dobry Wieczór, coś się stało Gabrielo?- zapytał zaniepokojony.
- Potrzebuję numer telefonu do Abdona.- powiedziałam szybko i poczułam jak na policzkach wykwitają mi rumieńce.
- Do Abdona?- spytał zaskoczony.
- Tak, dzisiaj z nim rozmawiałam, ale nie poprosiłam go o numer telefonu bo tak jakoś zapomniałam.- wydusiłam z siebie z szybkością karabinu maszynowego. Dylan zaśmiał się lekko.
- Dobrze. Weź sobie kartkę i długopis.- powiedział wesoło.
Wzięłam szybko kartkę z szafki na korytarzu i z szuflady wygrzebałam jakiś długopis.
- Już.- oznajmiłam opierając kartkę o ścianę.
Dylan podyktował mi numer. Z kuchni dobiegł mnie dźwięk tłuczonego szkła. Wychyliłam się żeby zobaczyć co się stało. Mama kucała nad rozbitą szklanką i zbierała odłamki szkła.
- Jakby nie odbierał to zadzwoń jeszcze raz bo pewnie śpi. Wątpię żeby odrabiał pracę domową.
- Dobrze, dziękuję panu i przepraszam, że zajęłam tyle czasu.- powiedziałam z wdzięcznością.
- Proszę. Miło słyszeć, że ktoś pyta o niego.
- Dobranoc, jeszcze raz dziękuję.
- Dobranoc.- usłyszałam i rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon na blat stołu w kuchni. Mama właśnie posprzątała rozbita szklankę.
- Dziękuję.- powiedziałam wychodząc z kuchni.
Pobiegłam do swojego pokoju. Gdy weszłam Micki cały czas siedział na łóżku i płakał.
- Jeszcze sekunda. Dobrze?- powiedziałam biorąc telefon z torebki.
- Spokojnie, rozumiem.- powiedział uśmiechając się smutno.
Wyszłam szybko z pokoju i wybrałam numer Abdona. Nie pewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę.

***
ABDON

Usłyszałem telefon, który brzęczał w mojej kurtce. Powoli zwlokłem się z łóżka i zaświeciłem światło. Wyciągnąłem telefon z kurtki i odebrałem.
- Halo?- spytałem gasząc światło i powlokłem się na łóżko.
- Cześć to ja.- usłyszałem cichy głos.
- Gabriela?- nastała chwila ciszy.
- Tak.- usłyszałem w końcu.
- Co się stało?- spytałem ochrypłym głosem.
- Coś z Fellem. Micki u mnie jest, cały zapłakany.
- A w czym ja mogę Ci pomóc?
- Mógłbyś jechać do szpitala i zobaczyć co z nim?- powiedziała cicho.
Nie bardzo wiedziałem co mam zrobić. Podrapałem się po tyle głowy i westchnąłem.
- Dobrze. Pojadę, ale pod jednym warunkiem.- powiedziałem szczerząc się.
- Jakim?- spytała lekko zaskoczona.
- Umówisz się ze mną?- powiedziałem czarującym głosem.
Gabriela zamilkła. Już prawie widziałem jak się czerwieni. Przez chwilę chyba nawet przestała oddychać.
- K-kiedy?- spytała po chwili ciszy jąkając się.
- Jutro po zajęciach, może być?- spytałem starając się nie śmiać.
- Ok.- usłyszałem tylko.
- Już jadę do szpitala. Zadzwonię na ten numer jak się czegoś dowiem.
Wcisnąłem telefon do kieszeni i sprawdziłem stan mojego irokeza. Nie było najlepiej. Będę musiał go poprawić, albo po prostu szybko umyć włosy.

***
GABRIELA

Wróciłam do pokoju i usiadłam koło Mickiego.
- Na pewno wszystko będzie dobrze.- przytuliłam go niepewnie.
Czekaliśmy na telefon od Abdona. Minęły dwie godziny, a telefon milczał. Micki już zasnął zmęczony płaczem. Ja też już przysypiałam, kiedy usłyszałam brzęczenie na biurku. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do biurka. Spojrzałam na wyświetlacz żeby zobaczyć kto dzwoni, ale i tak nie byłam w stanie nic przeczytać.
- Halo?- spytałam cicho odbierając telefon.
- Hej. Byłem w szpitalu, ale mnie nie wpuścili do niego...
- Trudno.- przerwałam mu i westchnęłam.
- Ale wkradłem się do niego.- dokończył
- Co?
Z zaskoczenia nie potrafiłam wydusić z siebie nic więcej.
- Jestem teraz u niego. Mogłabyś dać Mickiego?- spytał zadowolony z siebie.
Delikatnie obudziłam Mickiego i podałam mu telefon. Chwilę później znów zaczął szlochać. Położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy skończyli rozmawiać bo zasnęłam.

Rozdział III

ABDON

Usiadłem na siedzeniu z tył czarnego alfa romeo. Gabriela usiadła obok mnie, a z przodu na siedzeniu pasażera usiadł niezadowolony Fell. Sięgnąłem po pas i kiedy miałem się zapiąć przez przypadek dotknąłem ręki Gabrieli. Dziewczyna nie zareagowała tak jak przedtem. Patrzyła tępo przed siebie. Fell również znieruchomiał. Gabriela osunęła się na mnie, a jej ciało robiło się zimne, źrenice rozszerzyły się.
- Micki... Co się z nimi dzieje?- ściągnąłem bluzę i okryłem nią Gabrielę.
- Nie mam pojęcia.- Micki przyciągnął Fella do siebie.- Fell słyszysz mnie? Mrugnij jeśli tak.
- Ona zamyka oczy!- zawołałem i przyciągnąłem ją do siebie.
- Wyciągnij ją z auta.- powiedział odpinając pasy Fella. Wziąłem ją na ręce i wyciągnąłem z auta. Usiadłem na asfalcie i kopnięciem zamknąłem drzwi auta. Fell nagle odzyskał przytomność, ale Gabriela dalej była nieprzytomna. Zaczęła wydawać z siebie stłumiony okrzyk. Nie był głośny, ale miał w sobie tyle przerażenia ile nie słyszałem w żadnym krzyku.
- Cii... Spokojnie.- delikatnie zacząłem gładzić ja po policzku.- Jesteś bezpieczna.
Nagle otwarła szeroko oczy i wzięła głęboki wdech. Zaczęła cicho szlochać i schowała twarz w dłoniach. Przytuliłem ją do siebie i zacząłem gładzić po włosach.
- Już dobrze.- mówiłem cicho i wziąłem ją na ręce. Posadziłem ją na siedzeniu w aucie, ale nie pozwoliła mi odejść nawet na krok.
- Co jej się stało?- spytałem nie pewnie, przyciągając ją do siebie.
-Miała wizję, a Fell ponieważ umie czytać w myślach został wciągnięty do tej wizji.- powiedział Micki patrząc co chwilę z troską na Fella.
- Nie powiedzieliście, że możemy mieć wizje!- zawołałem.
- Bo to jest szczególna moc. Mówiliśmy, że każdy posiada własną, ale tej nie było od kiedy w bitwie zginęła pierwsza fantazystka Mei. Ona miała wizje jako pierwsza i myślano, że jako ostatnia.- westchnąłem i wtedy Gabriela podniosła wzrok. Jej twarz zalała się rumieńcem.
- Co ja...?- zaczęła niepewnie, ale nie odsunęła się.
- Miałaś wizje.- wyjaśnił Micki.
- Wizję? O Boże! Przepraszam was.- powiedziała to do wszystkich, ale ja miałem wrażenie jakby to głównie mnie przepraszała.
- Miałaś już kiedyś wizję?- spytał Fell odwracając się w naszą stronę. Micki jakby chciał go zatrzymać, ale zrezygnował.
- Wczoraj w nocy, ale ja myślałam, że to sen. Dopiero potem pomyślałam, że to może być ta zdolność, ale rodzice mi powiedzieli, że to na pewno nie może być moja zdolność.- powiedziała szybko i chyba chciała się podnieść, ale zrezygnowała.
- Wygląda na to, że będziemy mieli trudnych uczniów.- zaśmiał się Fell i spojrzał na Mickiego
- Chyba tak.- Micki spojrzał na nas jeszcze raz i zapiął pas.
- Darujemy sobie dzisiaj pokazywanie was w akademiki.- uśmiechnął się Fell.- Ja to bym pojechał do domu i wziął kąpiel.
- Świetny pomysł!- zawołałem.
- No to jedziemy do domu.- powiedział z uśmiecham Micki.
Gabriela siedziała nie pewnie przytulona do mnie. Dałbym teraz wszystko, żeby się dowiedzieć co myśli.
- Lepiej się czujesz?- spytałem półgłosem.
- Tak, już jest dobrze.- powiedziała uśmiechając się.- Przepraszam cię za to.
- Nic nie szkodzi. Po prostu... Martwiłem się.
- O mnie?- spytała zaskoczona.
- Tak, byłaś cała zimna i w ogóle.
- Nie przejmuj się następnym razem.- posłała mi uśmiech.
Micki odwiózł najpierw Gabrielę, a potem mnie. Umówiliśmy się, że jutro po lekcjach przyjadą po mnie, a potem po Gabrielę i będziemy mieli pierwszą lekcję.

Rozdział II

GABRIELA

Zadzwonił dzwonek na przerwę i w całej klasie rozległo się szuranie krzeseł. Złożyłam książki i schowałam je do torby. Powoli ruszyłam do wyjścia wkładając do uszu słuchawki. W uszach dudniła mi piosenka Linkin Park- In The End. Wcisnęłam ręce do kieszeni czarnej bluzy i ruszyłam przez korytarz na kolejną lekcję. Minęło mnie dwóch wysokich blondynów, a za nimi szedł dość wysoki chłopak z czarno-fioletowym irokezem na głowie. Moja uwagę zwróciły jego czarne oczy. Nie potrafiłam odnaleźć w nich źrenic. Tak jakby ich nie miał. Chłopak uśmiechnął się szeroko i dopiero teraz zorientowałam się, że stanęłam jak wryta i wlepiałam w niego oczy. Zaczerwieniłam się szybko i spuściłam głowę. Ruszyłam dalej. Chciałam jeszcze raz na niego spojrzeć, ale nie miałam odwagi po tym jak otwarłam usta  wlepiając w niego oczy. Zadzwonił dzwonek na lekcję, a ja ruszyłam biegiem pod klasę. Chwilę potem weszliśmy do środka i zaczęliśmy siadać na swoich miejscach. Mieliśmy bardzo surowego nauczyciela geografii co nie pozwalała nam na bez celowe chodzenie po klasie, a już tym bardziej w "poszukiwaniu" swojego miejsca. Szybko zajęłam swoje miejsce  w ostatniej ławce i wyciągnęłam podręczniki.  Do klasy wszedł dyrektor, a za nim dwoje  blondynów, którzy nie dawno mijali mnie na korytarzu. Dyrektor zamienił parę słów z nauczycielem po czym odwrócił się do klasy. Jego wzrok spoczął na mnie.
- Gabrielo czy mógłbym cię na chwilkę prosić?- spytał, a ja tylko skinęłam głową i wstałam. Chociaż domyślałam się po co jestem wezwana i dlaczego są tu ci mężczyźni to wolałam udawać jakbym kompletnie nie wiedziała co się dzieje i byłam przestraszona. To w razie czego  zawsze daje punkt przewagi. Kiedy zamknęły się za mną drzwi do klasy całe napięcie powoli opadło. Blondynie uśmiechnęli się i pokazali identyfikatory z FBI.
- Jestem Micki, a  to mój przyjaciel Raphaell, ale mów mu Fell.- odezwał się jeden z nich.  Miał piękne zielone oczy. Nagle sobie przypomniałam o chłopaku z czarnymi oczami i odruchowo rozejrzała się. Chłopak  siedział na jednej z ławek na korytarzu i bawił się telefonem. Micki od razu zgadł na co, a raczej na kogo patrzę.- To jest Abdon.- Micki uśmiechnął się szeroko.
- Może jego wybierze ci wyrocznia.-m zachichotał Fell, a ja zrobiłam się  cała czerwona. Abdon podniósł wzrok i uśmiechnął się lekko. Ruszył w naszą stronę powolnym i leniwym krokiem. Kiedy tak szedł było w nim coś ... Coś bardzo pociągającego. Prawie znów otwarłam usta.
- Fell coś ty powiedział?- spytał ze śmiechem.- Przecież dopiero co powiedziałeś, że nie możemy straszyć innych.
- Ja? Nic takiego.- wzruszył ramionami. Abdon popatrzał na mnie i uśmiechnął się promiennie. Był ubrany w czarną skórzaną kurtkę i czarne rurki, a na nogach miał rozwiązane glany.
- Twoi rodzice Cie przygotowali?-  spytał Micki.
- Powiedzieli, że w każdej chwili możecie się pojawić i opowiedzieli o naszej historii no i trochę o pierwszym przeskoku.- odparłam nie odrywając  wzroku od uśmiechu Abdona. Fell szturchnął mnie lekko łokciem.
- To widać.- szepnął. Abdon uśmiechną się szeroko, a ja poczułam jak pieką mnie policzki. Micki również uśmiechnął się kiedy to zobaczył.
- No więc... Cyba możemy  iść skoro  wiesz podstawy.- powiedział Fell i chwycił mnie za ramiona.- Idziemy.
Poszliśmy pierwsi,  a Micki i Abdon szli kawałek za nami. Miałam ochotę zapaść się po ziemię. Po raz pierwszy tak zareagowałam na chłopaka. Fell zachichotał.
- Nie przejmuj się tym tak.- wyszeptał.
- Skąd ty...?- otwarłam szeroko oczy i odwróciłam się do niego.
- Moją szczególną mocą jest czytanie w myślach.- uśmiechnął  się.
- W każdego?
- Tak, jeśli nie umie się bronic przede mną to tak.
- A kto umie?- powoli ruszyliśmy dalej. Teraz szliśmy za Abdonem i Mickiem.
- Tylko mój partner wybrany przez wyrocznię.- uśmiechnął się promiennie.
- Czyli kto?- znów wlepiłam wzrok w Abdona.
- Tylko Micki.- powiedział w końcu.
- Jesteście gejami?- spojrzałam na niego.
- Tak.- zamyślił się na chwilę.
- Nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś z inną orientacją.
- Mało kto o tym wie,  więc  proszę nie mów nikomu.
- A Abdonowi tez mówiliście?
- Tak bo będziemy waszymi nauczycielami wiec myślę, ze powinniście o tym wiedzieć.- Fell zrobił się poważny i taki trochę nieobecny.
- O czym myślisz?- spytałam patrząc na niego.
- A nie, nic.  Po prostu sobie coś przypomniałem.
- Na pewno nic poważnego?
- Tak, tak.- uśmiechnął się promiennie.
- A kto będzie mnie uczył? Ty czy Micki?
- Obrony ja, a historii i zasad Micki.
- Nie wiem. Tak jakoś nas zawsze przydzielają.- wzruszył ramionami. Powoli dochodziliśmy do samochodów stojących na parkingu.
- Was? To wy już kogoś uczyliście?
- Nie, chodziło mi o opiekunów.- zaśmiał się.- A co, aż tak staro wyglądamy?
- Nie!- zaprzeczyłam szybko i prawdo podobnie zrobiłam się znów czerwona bo Fell znów się zaśmiał.
- Opiekunowie maja znaleźć wojowników, którzy uratują Fantazystów, ale więcej o tym dowiesz się na historii.- uśmiechnął się. Powoli doszliśmy do czerwonego alfa romeo.
- Fell kluczyki!- zawołał Micki.
- A co  za nie dostane?- zapytał zadziornie i podszedł do Micki'ego z kluczykami.
- Fell nie prowokuj mnie.- Micki ze śmiechem zmrużył oczy.
- No dobrze, dobrze.- Fell oddał  mu kluczyki i pokazał język. Obszedł auto i wsiadł do środka od strony pasażera z przodu.